The lions are waiting for you.
Dopadła mnie dziś jakaś melancholia, domyślam się nawet, o co cho. Wczoraj za pierwszym podejściem zdałam praktyczny egzamin na prawo jazdy, to był mój bieżący pilny cel, byłam mega zaangażowana i zdeterminowana. Stresowałam się jak cholera! I kiedy się okazało, że szczęśliwie zaliczyłam jazdę, leciałam jak na skrzydłach, rozradowana, kipiąc dumą i satysfakcją. Urżnęłam się swoimi endorfinami. No dobra, nie tylko... ;) Po endorfinkach nie ma się paskudnego kacora, zaś po winku - niechybnie.
Plus właśnie wystąpiło u mnie zjawisko, które za czasów studenckich określałam mianem pustki po-sesyjnej. Człowiek "żył" sesją, obsrywał się nią za przeproszeniem, po czym pozdawał co miał pozdawać, iii... i co... no właśnie: i chuj. Faaajnie, owszem, wręcz zajebiaszczo i z przytupem. Ale człowiek się na długo sukcesem nie nażre, zara mu w kichach mentalnych siorbie... pustka...
:) Ojtam, nie zwracajta na mnie zbytnio uwagi. Wot, stara raszpla pod trzydziestkę cierpi na ten, no, meteopatologię jesienną, i wydziwia z wydumanemi probliemy.
Co teraz? Kie remedyjum? Ano. Następny cel na celowniku... :>
***
& Toyad as christmas tree.
Gratulacje !
OdpowiedzUsuńSesja sesją... i tak mam kampanię wrześniową bo mi jeden egzamin nie poszedł... -.-
Dziękuję! :)
UsuńDonCiuŁory, ja chyba zawsze coś miałam "na wrzesień"... Luzik :P
Wielkie gratulacje!!! I jak szybko się udało, błyskawicznie! No to teraz można już śmigać :) Zdecydowanie syndrom po-sesyjny- człowiek się stresuje, zakuwa, po czym następuję potem spadek formy i wielki leń(u mnie)
OdpowiedzUsuńDzięx!!! :D Nawet nie przypuszczałam, że tak szybko i szczęśliwie to prawko rozpykam :)
UsuńJa zawsze jak już się zachłysnę jakimś swoim ekhem, sukcesikiem, to potem łapię totalnego zamuła... wtf? Na szczęście to nie trwa długo i się ogarniam :)