
Muszę przyznać, że ten fryz jest naprawdę świetny i to była jedna z lepszych włosowych decyzji w długim czasie, zaraz po rezygnacji z farbowania prawie dwa lata temu. Można nosić na pierdyliard sposobów, z półszogunem, fullszogunem, przedziałkiem na środku lub z boku, rozpuszczone, proste, pogięte... co kto lubi. W długich strzępach różnej długości wkurzało mnie już wszystko - zmechacone końcówki, konieczność codziennego(!) aplikowania im od 1/3 bogatej maski, inaczej kołtun po myciu murowany... żeby jeszcze wyglądały jakoś powalająco, ale niestety - zazwyczaj nosiłam po prostu niedbałe "jajo" na czubku, bo fruwające przy twarzy wycieniowane wiechcie działały mi na nerwy. Teraz są w 95% naturalne niefarbowane, więc nawet nie potrzebują każdorazowo odżywki, Tangle Teezer sunie po pasmach bez nieprzyjemnych "zakłóceń" . Podsumowując, zadowolonam bardzo :)