Inaczej choroba Wittmaacka-Ekboma; melduje się "szczęśliwa" posiadaczka owego arcygłupiego syndromu, która nie spała dzisiaj przezeń cholerne pół nocy... Argh! Nad ranem poszłam po rozum do głowy i wpakowałam giry pod strumień lodowatej wody. Trochę pomogło.
NIE POMAGA natomiast w takiej sytuacji bycie czule przywaloną cudzą gorącą kończyną, tudzież dwiema... Nie pomaga też to, że właściciel tychże kończyn poczytuje sobie moje szamotliwe uniki za Syndrom Oziębłej Baby. Ehh, no trudno.
***
Zima stulecia miała być, tak straszyli. Wróżki meteotarocistki. Zaiste, zima, że chuj, za przeproszeniem. Zara stuknie połowa stycznia, a moje bidne pacholę nie wie, jak śnieg wygląda. To znaczy wie - ze Świnki Peppy. Na sankach miała córa śmigać, orzełki/aniołki machać, tarzać się, radować białym sy... tfu, puchem, i co, i jajco, chyba że dopierdzieli nam zima z opóźnieniem i skuje blade tyłki do kwietnia. Oby nie.
no i masz babo rabarbar
OdpowiedzUsuńTroche opoznionyten moj koment- ale podobno lepiej pozno niz wcale. Ja tez jestem "posi1 adaczka" tej przyglupiej ale jakze utrudniajacej zycie przypadlosci. Metoda prob udalo mi sie odszukac cos co pomaga - biore zelazo (najlepiej w wit B6) i magnez. Po 30 minutach jak reka odjal.Podobno chodzi o jakies zle przyswwajanie magnezu z pozywienia (tak jest w moim przypadku) Bla,bla,bla ale pomaga :) Trzymaj sie! Super blog.
OdpowiedzUsuń