Depłam rano bosą stopą na coś wilgotnego, paczam, no leży siakiś szarobury zwitek podobny zasadniczo do niczego, w pierwszym momencie pomyślałam, że stara kocica się spawiła śniadaniem, ale paczam wnikliwiej, wytężam zewrok, no i widzu, że ciem. Szczątki w sensie. W sensie, fujka.
Zawrzasnąwszy z ofujenia wpakowałam chyżo pohańbioną owadzimi bebechami syrę do umywalki, lejąc na nią obficie Isaną brzoskwiniową oraz gorącą wodą. Bleh.
No i spóźniłam się na cholerny autobus.
Enyłej, bo nie o tym chciałam...
Ekhe!
A o czym?
O moim nałogu znowu. Czyli o koszeniu okazji w lumpach. Otóż, stwierdziłam, że dawanie za tiszerciwo tudzież topiszcze typu bazowego wincyj niźli zet, to, kuźwa, istne zdzierstwo oraz rozbój w biały dzień. Tak, taka żem tera rozbisurmaniona! ^^ Złotóweczka we wtorki i czwartki, to jest to!
To, co już uprane:
Tunika z jasnego popielatego melanżo-dresu H&M:
Transparentny top w fazowe wzorki:
Spódniczka w rajskim ubarwieniu H&M:
Śmietankowy koszul:
Kwietna dziewczyńska kiecuchna Apricot, bosska do kowbojek:
Spódnica denimowa (ciemniejsza niż na focie) Camaieu:
Granatowy sweterek Divided:
Tiszerciwo z fajnymi motylami Primark:
Wiśniowe (ciemne) wdzianko:
To taki trochę pechowy poranek;) Ale jakie zakupy! Wszystkie sukienki mi w oko wpadły, a parka cudo! :)
OdpowiedzUsuńJakie wspaniałe zddobycze ...ach! Tuniczka z H&M wspaniała szkoda że ja nie mam czasu tak jak kiedys chodzić do lumpków. pozdrawiam -psia mama.
OdpowiedzUsuńMoże masz jakiś lumpik "po drodze", coby móc wdepnąć "przy okazji"? ;) ja właśnie tak teraz korzystam, przynajmniej co drugi tydzień w dzień totalnej rozprzedaży rozkminiam sobie jakiś pretekst, aby się znaleźć w okolicy... :> Pozdrawiam również :)
Usuńhaha ale się uśmiałam, masz przezabawny styl pisania :p podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńCiem!! Dawno tego nie słyszałam, moja Mama tak mówi :D
OdpowiedzUsuńAle fajnie się Ciebie czyta, a tym wpisem to już w ogóle mnie pokonałaś!!
Pozdrawiam serdecznie!!