No.
Wreszcie temperatura jak na tę porę roku przystało, jeszcze kulasy po partyzancku przybrązowię i zacznę śmigać w szortach, gorsząc
bogobojne niewiasty, co to "po dziecku" przyzwalają li tylko na cioteczne rybaczki -
antygwałty. Sasasa.
Chłonę dredowego jutuba w wolnych chwilach, niemal bezwiednie ćwicząc metodę twist'n'rip (po polskiemu chyba zowie się metodą zaplataną?) na córczynych lalkach... :P Wełniane dredki chwilowo zdjęłam na potrzeby pralkowych crash-testów, poświęcę im wkrótce osobny wpis. Wiem, że niektóre już przebierają nogami... ;>
Jestem pochłonięta uczeniem Pacholino korzystania z nocniczka. Jako że pogoda pozwala na śmiganie bez "pancersów". To jak pilnowanie mleka na gazie... Patrzysz, patrzysz, a mleko nic. W końcu kiedy na sekundę odwrócisz wzrok, mleko dawaj kipieć z gara! To samo z dzieckiem mojem. Chce Ci się siusiu? Nie. Pytam 5 razy na minutę. W końcu dobiega mnie odgłos Wodogrzmotów Mickiewicza na parkiecie, a szczerze zaskoczony i zmartwiony Dzieć konstatuje wraz z Macią "O-oo..." :) No, ale nie poddajemy się, wszak nie od razu beczkę z prochem wynaleziono... Czy coś.
Ostatnio u nas na tapecie takowe "śniadania", co by nie było lipy:
:)
Uśmiechałam się, czytając opis, jednak trzeba umieć proste sytuacje tak barwnie opisywać! :) I oby ta słoneczna pogoda trwała jak najdłużej!
OdpowiedzUsuń