Poczułam się dziś dotkliwie stara jednak... Pobłądziłam na jakimś blogasku, skądinąd nawet dosyć wciągającym, gdzie autorka (w wieku wczesnostudenckim) wyraziła w jednym z postów swą niechęć do małych dzieci oraz to, że osobiście opowiada się za bezdzietnością z wyboru. No i luz, ok, szanuję taką postawę, i to wcale nie dlatego, że 7 lat temu deklarowałam podobne poglądy (bez nutki złośliwości, serio!). Punkt widzenia żenibyradykalny? Ooojtam, wielu ludzi nie marzy o posiadaniu dzieciaków, wielkie mi hipsterstwo, a pfff. Niestety poziom komentujących mnie położył... eskalacja prostackich, stereotypowych, jadowitych uwag o matkach jako roszczeniowych krowach, wywalających ochoczo gdzie się tylko da swe "obleśne wymiona", o dzieciach jako drących japę bachorach itd.
Dlaczego właściwie poczułam się staro..? Bo wprawdzie w pierwszej chwili krew mi zawrzała, czytając te ociekające żółcią niewybredne komcie, ale... no właśnie, stwierdziłam, że przecież - pomna słów Tony'ego de Mello* - nie będę uczyła świń tańca. Już mi się po prostu nie chce. Po co. Będę nawracać stado ledwo oderwanych maminej kiecki ciuptajłów z akademika, oraz grono głupiutkich foczek, hołdujących takim urban legends jak np. to, że kobiecy narząd rozrodczy po wydaniu na świat potomka przypomina potargany rękaw czarodzieja..? Heloooł... :)
***
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Komciaj śmiało, komcionauto :*