Mały podsum pierwszego etapu mojej zmasowanej akcji prowłosowej. Plus garść rozkminów.
Poniżej wszystko, co stosowałam/stosuję od października.
Regularnie:
- skrzypokrzywa
- drożdże
- drożdże
- olejek rycynowy na godzinkę lub dwie przed myciem
- lepszość szampony (Sylveco z betuliną, Hipp dla dzieci, Vichy Dercos,
Uzdrowiskowy Dr Duda)
- dropsy z palmą sabałową i cynkiem (wdrożone dopiero w połowie
miesiąca, ale nie wiem, czy nie lepiej będzie je stosować z olejkiem bezpośrednio na skalp)
- picie Turmeric Latte, czyli napoju z kurkumą, imbirem,
cynamonem i odrobiną pieprzu na bazie ‘mleka’ roślinnego
Ponadto:
- suchy szampon poszedł w odstawkę totalnie
- peeling skalpu raz na tydzień (kawa/cukier)
- nie ściąganie kłaków w ciasny kitek (ehh, a tak lubię
chaotyczne koczki na czubie) – zauważyłam, że bolą mnie później wieczorem cwible
włosowe :/
Z doskoku:
- jakieś wcierczyny, np. Jantar, Rzepa, ampuły Placenta, ziołowe
serum na porost Agafii, kozieradka
- żel aloesowy Holika Holika – pięknie koi skalpik po
peelingu, nie nasila przetłuszczania
- napar z wierzbownicy drobnokwiatowej
Uwagi:
- po odstawieniu suchego szamponu skalp mi ześwirował na ok.
tydzień – po paru godzinach od umycia miałam już mega przyklap przez nasiloną produkcję
smalcu, szlag mnie trafiał, ale wytrzymałam i sytuacja się unormowała
- skalp jest teraz jasny i czysty, bez oznak łupieżu i
podrażnień :)
- łojotok zelżał, mogę spokojnie umyć włosy popołudniu, iść
spać i rano wstać z czystymi i puszystymi kłakami – zaczynają się lekko
naleśnikować dopiero pod wieczór po szczotkowaniu gęstym dzikiem, ale wcześniej bez
wspomagania skrobią ryżową czy Batistem to było nie do pomyślenia – rano już
miałam kluchy u nasady…
- wysyp bejbiherów – już po dwóch tygodniach namiętnego
żłopania naparu z suszu skrzypokrzywy oraz kuracji drożdżowej w okolicach
przedziałka oraz na calutkiej powierzchni głowy zaroiło się od wesołych antenek! Jestem 100%
przekonana, że to dzięki skrzypokrzywie i/lub drożdżom oraz ewentualnie odstawieniu
suchego szamponu, bo wtedy nic innego jeszcze nie stosowałam, a startowałam z przewlekle
ZEROWĄ ilością jakichkolwiek bejbików :/
- ilość wypadających kłaków – zależnie od dnia, ostatnio ok.15-60
sztuk, zazwyczaj przy okazji olejowania-mycia-suszenia- czesania, nie ma jakiegoś
dramatu chyba… mam wrażenie, że jeszcze parę miesięcy temu było znacznie gorzej
* będąc ostatnio u rodziców w
domu, umyłam kłaki jak zwykle nad wanną i po raz pierwszy moja mama nie darła
się na mnie żebym odetkała odpływ :D więc coś jest na rzeczy z tym mniejszym
wypadaniem :) Jak farbowałam na wiedźmiński
blond, co mycie wyciągałam garść kudłów z odpływu...
Dziwne, ale wtedy bardziej skupiałam się na jakości samych włosów, niż na ich
ilości… :/
- mam wrażenie, że
mój przedziałek zaczyna się już baaardzo delikatnie zagęszczać – oczywiście jeszcze
dobrych parę miesięcy upłynie, zanim różnica będzie naprawdę zauważalna, bo
bejbiczki są na razie delikatne i króciutkie, ale jednak cieszę się, że w ogóle
są i wkrótce zasilą szeregi fryzury
- odnotowałam, że NIGDY nie wypadają mi włosy inne, niż te
najdłuższe, zupełnie dorosłe łodygi – a przy androgenówce ponoć bejbiki lecą
tak samo chętnie jak „stare” kłaki – nie wiem, czy to ma znaczenie...? ale
jestem pewna, że moje bejbiszony mocno trzymią się łba i bynajmniej nie są „rachityczne”,
ani nie są żadnymi włosami meszkowymi…
- niecałe dwa miechy temu miałam problem z nerkami,
zlądawałam w szpitalu i przelano przeze mnie multum chemikaliów i antybiotyków
w kroplówkach – przypuszczam, że to też dołożyło swoje trzy grosze do
przerzedzeń, bo widziałam kiedyś po włosach mojej córki, jak antybiotyk rujnuje włosy :/
- oczywiście planuję wybrać się do trychologa i zamierzam
wykonać wszystkie niezbędne badania, ale to już na spokojnie – nawet, jeśli
wyjdzie mi AGA (łysienie androgenowe), to cóż, będę dzielnie walczyć, ale na razie
cieszę się, że włosy tak pozytywnie zareagowały na podjęte przeze mnie domowe
sposoby reanimacji
- dostałam istnej świrówki włosowej, mam obsesję zaglądania
babom w przedziałki jadąc zbiorkomem… :/ Co zaobserwowałam? Że nawet młode
śliczne dziewczęta <20 miewają dość szerokie przedziałki, a włosy o dziwo całkiem
ładne, albo – przedziałek jak niteczka, a włosy na długościach lichutkie…
ciekawa sprawa!
-
śledząc blogi, filmiki i fora o łysieniu androgenowym,
stwierdzam, że z moim przedziałkiem nie jest tak najgorzej – po prostu
jest trochę poszerzony, ale jednak nie mam jeszcze ewidentnych
prześwitów ani „gniazda” na szczycie głowy… przedziałek
wygląda gorzej dopiero w mojej ostrej lampie typu ring albo w
łazience, gdzie światło wali mi wprost na glacę… tak czy siak, może to
być
pierwsze stadium AGA, albo telogenu hormonozależnego, więc nie ma co się
jarać,
diagnostyka musi zostać przeprowadzona enyłej.
- szkoda, że człowiek kilkanaście lat temu nie miał tego
rozumu co teraz… w
życiu nie zdecydowałabym się na tabletki antykoncepcyjne, no ale cóż… na
szczęście nie zażywałam ich jakoś długo… najbardziej przerażające jest to, że
kiedy powiesz, że zażywasz tabsy z palmą sabałową które są sprzedawane jako
supel na prostatę to oooeeeesuuuuu - laaarmmoooo, że ci wąsy urosną, ale te
same laseczki bez mrugnięcia oczkiem łykają ciężkie hormonidła jak dropsy i wcierają
loxon 5% bez potwierdzonej diagnozy AGA, ot, „dla wzmocnienia włosków” - SERIO… swoją drogą, przeraża mnie też, z jaką lekkością
lekarze przepisują Alpicorty i ciężką artylerię, nawet nie rzuciwszy gałką na
skalp pacjenta
- mam ograniczone zaufanie do lekarzy, uważam, że wielu z
nich minęło się z powołaniem i wybrało niewłaściwy zawód – i moja postawa
niestety jest mocno ugruntowana we własnym doświadczeniu :/ Oczywiście mam świadomość
chwalebnych wyjątków! Kiedy byłam w szpitalu z nerkami, byłam przerażona ignorancją,
brakiem empatii, znieczulicą i niekompetencją personelu. Ale to nic – nie
oczekuję cackania się ze mną i czułego głaskania po główce, oczekuję PROFESJONALIZMU. Dopiero
jedna jedyna pani ginekolog przeprowadziła wnikliwy wywiad i pokojarzyła fakty,
odsyłając mnie PONOWNIE do urologa, który wcześniej „nic nie stwierdził”, a
tymczasem zakażenie nerki szalało w najlepsze… sorry za dygresję, w skrócie –
nie chapajmy w bezbrzeżnym zaufaniu każdego gunwa od specjalisty, chyba, że
danemu specjaliście ufiemy na 100%, ale odrobina zdrowej wnikliwości jeszcze
nikogo nie zabiła :)
- osobiście nie mam zamiaru sięgać po hormony, chyba, że
będzie to absolutnie konieczne… ale – to powinna być ostateczność… w sensie: nie, że idziemy do pierwszego
lepszego ginekologa i mówimy, słuchaj pan sypią mi się ostatnio kłaki i
przetłuszcza japa, dej pan antykoncepty, a gin – ok spoko. Czaicie.
- niestety siedzę trochę „w branży” i mam ponurą świadomość,
że niektóre schorzenia opłaca się leczyć, a niekoniecznie wyleczyć… dlatego inteligentni,
dociekliwi ludzie osobiście dotknięci daną chorobą czy problemem, często są o
wiele wartościowszym źródłem wiedzy niż jakiś obojętny dochtore z łapanki…
Bardzo inspiruje mnie tutaj np. Julia Caban i jej niezłomna postawa poszukiwania przyczyn i remediów <3
-
czasami coś takiego, jak właśnie przerzedzające się włosy,
dają nam mega kopa do wprowadzenia pozytywnych zmian w sposobie życia,
odżywianiu, zmuszają do przyjrzenia się źródłom stresu itd. Często
najcenniejsze lekcje w życiu nie są zbyt przyjemne, ale niezbędne, żeby
się opamiętać i ogarnąć.
-
zanim ktoś mnie tu zruga – tak, mam świadomość, że
łysienie androgenowe to poważna sprawa i trzeba je LECZYĆ ciężką
medyczną artylerią
– pełna zgoda, ale jednak funkcjonujemy jako skomplikowana całość i
warto uzupełniać standardowe leczenie dbałością o równowagę we
wszystkich elementach
układanki
Plany:
-
kolejna wizyta u kolejnego endokrynologa, niech rzuci gałką na moje
lekko podwyższone TSH i rozstrzygnie, czy coś z tym robimy, czy dalej
obserwować... (zalecenie dwóch poprzednich - ale gdzieś czytałam, że
wdrożenie leczenia subklinicznej niedoczynności odpowiednio wcześnie
jest korzytniejsze niż czekanie na rozhulanie się choroby)
- kontynuowanie tego, co działa, czyli ziółek, drożdży,
olejowania
- wprowadzenie indyjskich olejów do pielęgnacji – sesa,
khadi, bhringhraj (nie mogę się zdecydować od którego zacząć)
- zmuszenie się do regularnego picia wierzbownicy i
wcierania kozieradki :)
- kontynuowanie picia kurkumy z piperyną oraz imbiru!!! super się po nich czuję
- powrót do częstego użytkowania wyciskarki wolnoobrotowej
do soków! <3
- higiena fizyczna i psychiczna (truizm, no ale…)
- rozważam porzucenie kawy :(
lub chociaż ograniczenie się do jednej dziennie…
- diagnostyka laboratoryjna + trycholog ?
- kolagen, astaksantyna hawajska
- chlorella & spirulina, może jakieś inne ciekawe suple
wpadną
- nie zaszkodzi odrobaczanko ziołowe i odgrzybianko :D po cholerę pasożyty i
candida mają mnie okradać z tych wartościowych substancji, które teraz futruję na
potęgę!
Jak ktoś coś w temacie łysienia, to proszę komciać <3
Jak ktoś coś w temacie łysienia, to proszę komciać <3
:)
Kłaczyska stan wyjściowy - w "kłębie" jest ich niby całkiem sporo... Tutaj widać, że końcówki wycieniowanych pasm z góry błagają o okład z nożyczek... :/ za parę tygodni mam wizytę u p. Klaudii Daniels, poproszę żeby je odświeżyła (w czerwcu podcinany był wyłącznie dół metodą thermocut). Chcę zejść z cieniowania i zapuszczam grzywkę, choć... wiem, że grzywka elegancko rozwiązuje problem szerokiego przedziałka :P Dlatego od grzywki nie odżegnuję się całkowicie, od cieniowania - tak, bo z równym dywanem na grzbiecie łacniej kontrolować stan i objętość włosów.
Konkretne podejście, kompleksowe, oby hery rosły bujne :-)
OdpowiedzUsuńOsobiście zdarzyło mi się ostatnio przeproteinowanie włosów, jeszcze w porę kapnełam się! :-/ Pokorny powrót do szamponu z sls, olejowanie przed myciem i odżywki nawilżające uratowały włosy, niestety końce pójdą won i to z 5cm ;-(
Szukam dobrej szczotki do długich włosów. TT niszczy je (o ironio), a od dzika na skalpie gości naleśnik o.O
Pozdrawiam!
A tak, przeproteinowanej szczoty też się kilka razy dorobiłam :D A ostatnio z kolei doświadczyłam przeemolientowanego, lejącego się z glacy naleśniura :) Nawtulałam im protein i widzę, że nabrały już ciałka i mają dość. Trzeba pilnować tej równowagi, bo łatwo przedobrzyć. Dzikiem wykonuję zdzierako-masaż skalpu, TT używam tylko do olejowania, a czesać się UWIELBIAM szczotką Olivia Garden Finger Brush w rozmiarze medium <3
UsuńMoja akcja prowłosowa w listopadzie przyniosła pierwsze, obiecujące efekty, będzie pościk wkrótce! Za parę dni też podcinam końcówki, chlip.
Pozdrawiam!
Trzymam kciuki za dalsze efekty i czekam na post! :-) O kurczątko, zamówiłam właśnie OGFB kompakt do torebki i Wet Brush medium do rozczesywania, polecana i tańsza o połowe niż Olivia. Oby to nie było oszczędność a'la chytry 2x traci ;-D
Usuń